Straciliście kiedyś przytomność? Ale tak na poważnie? Że zaczyna wam się kręcić w głowie, albo robi słabo, a potem tracicie kontakt z rzeczywistością? I gdy się budzicie jesteś w zupełnie innym miejscu, nie macie pojęcia, co się stało, a w ogóle, to dlaczego wszyscy się na was gapią?
Ja nigdy tak nie miałam. Ot, szczęście w życiu. Żelazne zdrowie czy coś podobnego.
Dopiero tamtego wieczoru przekonałam się, jak to jest. W jednej chwili stałam razem z resztą rodziny na schodach, próbowałam jakoś dopchać się do wyjścia, kompletnie przerażona tym, co się dzieje. Wokół wszystko płonęło, maluchy płakały, a moi szanowni bracia kłócili się o głupoty. Adrenalina level trzy tysiące.
A potem, gdy już miałam opuścić dom po prostu zapadła ciemności.
Nie miałam pojęcia, ile byłam nieprzytomna. Budziłam się powoli. Wokół panowała zupełna cisza. Bolał mnie każdy mięsień. Czułam się tak, jakby ktoś mnie połknął, przeżuł, a potem wypluł. Jak ciastko upieczone przez tatę, w kolejnym przypływie nadopiekuńczości.
Dobra, Michelle, ogarnij się. Zapewne po prostu śpisz, a twój mózg nie potrafi przyjąć do wiadomości, że czas wstawać. Przecież zajęcia z chorób wenerycznych są najfajniejsze na świecie.
Serio, po kiego grzyba, wybrałam medycynę?
Skupiając wszystkie siły, otworzyłam oczy. Przez moment myślałam, że nadal śpię. Widziałam tylko ciemność.
Chociaż, czy ciemność, można widzieć?
Michi, daj spokój. Potem pobawisz się w filozofa. Teraz łaskawie skup się na sobie.
Mój wzrok powoli przyzwyczajał się do mroku. W sporym pokoju byłam wstanie dostrzec zarysy mebli. Leżałam na wąskim, metalowym łóżku, obok stało proste krzesło. Przez malutkie okienko pod sufitem wpadały pojedyncze promienie księżyca.
Okej, to zdecydowanie nie był mój pokój. Ani żaden pokój w domu. Wierzcie mi, choć niektóre wyglądają przedziwnie ( kto wiesza pod sufitem plastikowe szkielety dinozaurów?!), to żaden nie przypomina celi.
Podparłam się na łokciach. Moja głowa momentalnie eksplodowała bulem. Z westchnięciem opadłam na poduszkę.
Poduszka, miękka kołdra, w miarę świeże prześcieradło. Coś dziwnie ekskluzywne te lochy.
— Obudziłaś się.
Drzwi skrzypnęły cicho, otwierając się. Zamrugałam, oślepiona przez światło z korytarza. Spod przymrużonych powiek dostrzegłam postać, stojącą w progu. Chyba mężczyznę, sądząc po posturze i niskim głosie.
— Kim jesteś? — wychrypiałam.
Postać podeszła bliżej. Tak, był to młody mężczyzna, może kilka lat starszy ode mnie. Proste, czarne włosy opadały za kołnierz marynarki, a spod kapelusza z szerokim rondem przypatrywała mi się para skośnych oczy. Był wysoki, szczupły, ale podwinięte rękawy odsłaniały dobrze zarysowane mięśnie.
Super, Michelle, porwał cię przystojny Azjata. Czy mogłabym się w końcu obudzić?!
— Nie powinnaś zbyt wcześnie wstawać — powiedział, przysiadając na skraju łóżka. — Jesteś wyczerpana.
— Śnisz mi się prawda? — wypaliłam w odpowiedzi. — Jesteś chorym wytworem mojej wyobraźni. Nawąchałam się dymu i teraz mam zwidy. O, albo w tej oranżadzie od dzieciaków coś było! Tak, na pewno! Wiedziałam, że Wiktorowi nie można ufać!
Mężczyzna uniósł powoli brew. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjął małą butelkę wody.
— Może się napijesz? Po tylu godzinach każdy byłby spragniony.
O nie, nie ma mowy! Nie przyjmuję żadnych napojów od obcych! Nawet, gdy tylko mi się śnią! Pierwsza zasada odpowiedzialnego dzieciaka. Grzeczna w dzieciństwie była, rodziców słuchałam.
Zacisnęłam zęby i stanowczo pokręciłam głową.
— Nie? No dobrze, jak chcesz. — Postawił butelkę na krześle, a potem znów zaczął mi się przyglądać.
Przełknęłam głośno ślinę. Ten wzrok był bardzo niepokojący. Aż zadrżałam. Zacisnęłam palce jednej ręki na prześcieradle, a drugą uszczypnęłam się w ramię.
— Au!
— Co robisz? — Mężczyzna z zaciekawieniem przekrzywił głowę.
— Próbuję się obudzić! — warknęłam. Co on, głupi? — Au, au, au! — Szczypałam się dalej, oczekując jakiegokolwiek efektu. Na filmach działa, więc dlaczego miałoby nie zadziałać teraz?
Oczywiście, żadnego efektu nie dało. Zaskoczeni? Bo ja bardzo.
— Muszę cię zmartwić, ale to nie jest sen — poinformował mnie w końcu tajemniczy Azjata ( Chińczyk? Japończyk? Koreańczyk? Czy oni wszyscy są tacy sami?).
— Ta, a ja jestem królową Anglii — prychnęłam. — Życie to nie film, kolego, a ja nie jestem księżniczką, żeby mnie więzili w lochach.
Cóż, oczywiście pominęłam fakt, że jako dziecko chciałam być księżniczką. I chciałam, by więziono mnie w lochach. Tylko po to, by poznać księcia z bajki na białym koniu. Byłam stereotypową dziewczynką. Taką do potęgi dziesiątej.
— Nie widziałem zbyt wielu filmów — przyznał. — Czy wszystkie księżniczki są błędem w czasie?
— Błędem co?
Dobra, teraz to już byłam pewna, że śnię. Wiecie, sny tak mają, że z każdą sekundą robią się coraz dziwniejsze.
— Błędem w czasie — powtórzył. — Tak, jak ty.
— Ej, przepraszam bardzo. Nie dam się obrażać. Musisz wymyślić lepsze obelgi — fuknęłam, krzyżując ręce na piersi.
— Przecież zapytałaś, o jaki błąd chodzi. — Mężczyzna wydawał się być szczerze zaskoczony. — Więc wytłumaczyłem. Dlaczego miałbym chcieć cię obrazić?
Zamrugałam zdezorientowana. Z każdym zdaniem ten człowiek wydawał się coraz dziwniejszy. Nawet, jak na wytwór wyobraźni.
— Naprawdę powinnaś coś wypić — znów podsunął mi pod nos butelkę. — Może jesteś głodna? Mogę przynieść ci coś do jedzenia. Na przykład bułkę.
— Karmisz więźniów suchymi bułkami? — parsknęłam z niedowierzeniem.
— W sklepie powiedzieli, że dobrze nadają się na śniadanie — wzruszył ramionami.
Przez moment zastanawiałam się, czy wybuchnięcie gromkim śmiechem będzie bardzo nie taktowne. Potem doszłam do wniosku, że to tylko sen, więc mogę robić wszystko. Zaśmiałam się głośno, chowając twarz w poduszce.
— Co się stało? — Nieznajomy wydawał się kompletnie zdezorientowany. — Powiedziałem coś śmiesznego.
— Cały jesteś śmieszny — wyjaśniłam. — Tak, jak to wszystko. Jak opowiem Walterowi, co mi się śniło, to nigdy nie uwierzy.
— Przecież już mówiłem, że to nie sen.
— Ta, naprawdę? — kpiąco skrzyżowałam ręce na piersi. — W takim razie kim jesteś, jak nie wytworem mojej podświadomości.
— Nazywam się Ezekiel — odpowiedział zupełnie poważnie. — I jestem tu żeby cię chronić?
— Chronić? Niby przed czym? Końcem świata? Nadopiekuńczym tatusiem? Czy ludźmi w spodniach z zwisającym krokiem?
— Co… Nie oczywiście, że nie! — Poderwał się na równe nogi. — Chronię cię przed Zakonem! Jesteś w olbrzymim niebezpieczeństwie Michelle! Już odkryli, że jesteś błędem i teraz zrobią wszystko by cię zabić!
Wiecie co? Przez ułamek sekundy miałam szczerą ochotę roześmiać mu się prosto w twarz. Ale potem zorientowałam się, że mówi śmiertelnie poważnie. Jakby głęboko wierzył w każde słowo.
Zaczęło mi kręcić w głowie. Powrócił ból, a pokój zaczął się rozpływać.
— O czym ty mówisz…?
— Jesteś zmęczona — stwierdził dobitnie. — Musisz porządnie odpocząć. Przed nami bardzo, bardzo długa droga.
Ostatnim, co pamiętałam, była jego ręka na moim czole. Potem zapadła ciemność.
***
Kojarzycie te pięknie brzmiące frazesy, o porzucaniu kogoś dla jego dobra? Wiecie, że związek jest zbyt niebezpieczny, zbyt dziwny i jedna osoba musi odejść, by druga mogła żyć szczęśliwie, a przynajmniej normalnie. Jeszcze do niedawna myślałam, że to bzdury. No bo, jak można uważać, że odejście jest lepsze? Jak można zostawić człowieka, którego kocha się najbardziej na świecie.
Wychodząc ze szpitala po rozmowie z Mateuszem zaczynałam rozumieć, o co chodzi. Decydując się na powrót z przeszłości, zostawiałam go ze złamanym sercem, ale w tamtym momencie uważałam, że nasz związek i tak nie miałbym sensu. Za dużo tajemnicy, niedopowiedzeń, kłamstw. Teraz tylko utwierdzałam się w tym przekonaniu. Jakaś część mnie chciała wrócić, powiedzieć prawdę, wyznać, kim jestem. Ale jakby zareagował? Czy potrafiłby pokochać mnie tak, jak kiedyś, wiedząc, że dzieli nas prawie dwadzieścia lat różnicy? Czy nie czułby się dziwnie? Czy widziałby we mnie tę samą Penny?
Nie, za dużo niewiadomych. Dla nas obojga było lepiej raz na zawsze zamknąć ten rozdział. Miałam nadzieję, że szybko o zapomni o Stephanie Garrout, córce starej miłości. Może uzna, że Pénélopa, którą znał wcale nie była taka idealna, że miała więcej mrocznych tajemnic niż sądził.
Wracałam do domu powoli, metrem, co chwilę poprawiając, wbijające się w plecy ramiączka plecaka. Było już późno, ludzie wracali z wieczornych spotkań z przyjaciółmi i popołudniowych zdań. Hologramy na każdej stacji ostrzegały przed kieszonkowcami. Nikt nie zwracał uwagi na wychudzoną, małą dziewczynę, taszczącą butle z tlenem.
Ostatnimi czasy rzadko podróżowałam sama. Zawsze towarzyszył mi ktoś z rodziny lub przyjaciół. Czasami bywało to denerwujące, ale o wiele częściej byłam po prostu wdzięczna, że ktoś jest obok, że nie muszę robić wszystkiego sama, że ktoś może za mnie podjąć decyzje.
Po powrocie do przyszłości bałam się podejmować jakiekolwiek decyzje.
Wychodząc ze stacji, z przyzwyczajenia pstryknęłam palcami, a przed mną pojawił się ekran telefonu. Zmarszczyłam brwi, gdy nie zobaczyłam ani jednej wiadomości, czy nieodebranego połączenia od taty. Było już naprawdę późno. Nawet jeśli poszedł spać, to wiedziałam, że budzi się co dwie godziny i sprawdza, czy w domu wszystko w porządku. Tak z przyzwyczajenia.
Odruchowo przyspieszyłam kroku. Stacja była tylko pięć minut piechotą od naszego domu. Już z daleka dostrzegłam migające światła służb ratunkowych. Moje serce zabiło mocniej, a w głowie pojawiło się tysiące przerażających myśli.
Przed domem panowało zamieszanie. Strażacy oblewali wodą ściany domów, a dwóch stało na balkonach i obstukiwało ściany. Tata i Nicolas rozmawiali z policjantami. Tata był blady jak ściana, gestykulował szaleńczo. Nico spokojnie coś tłumaczył. Na pidżamę narzuconą miał oficerską kurtkę.
— Pretty! — Na mój widok tata prawie się popłakał. Podbiegł, zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku i zaczął kołysać niczym małe dziecko. — Jak dobrze, że wróciłaś!
— Co… co się stało? — wycharczałam. — Coś się paliło?
— Michi… dom… tak nagle… nikt nie wie dlaczego… gdzie ona jest, gdzie ona jest.
Okej, tata zaczynał bredzić. Znaczy, że był kompletnie przerażony, wykończony i świat zaczyna mu się walić. Czyli musiało być bardzo źle.
Zgrabnie wyplątałam się z jego objęć. Posłałam Nicolasowi pytające spojrzenie, ale ten był zbyt zajęty dyskutowaniem z policjantami. Rozglądnęłam się zatem za kimś innym, kto mógłby udzielić mi wyjaśnień.
I wtedy dostrzegłam znajomą postać przy furtce.
Co do cholery…?
— Walter? — szybko podeszłam do brata. — Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w Bostonie?
Walt podniósł głowę i popatrzył na mnie nieprzytomnie. Przez moment wyglądał tak, jakby w ogóle zastanawiał się kim jestem.
— Ta, chyba powinienem — burknął. — Zdecydowanie powinienem.
Zamrugała zdziwiona. Dawno nie widziałam Waltera tak… rozbitego? Owszem, od mojego powrotu z przeszłości bardzo się zmienił, przestał być nieodpowiedzialnym, wiecznie bawiącym się dzieciakiem, ale dalej bliżej mu było do klasowego luzaka niż mrocznego samotnika.
— Wiesz, co się stało? Wybuchł pożar? — Czułam, że robi się coraz dziwniej.
— Pożar… Ah! — Nagle jakby się otrząsnął. — Pretty? Już jesteś? Musimy porozmawiać! — Chwycił mnie za rękę i pociągnął na tyły domu.
Usiedliśmy na ławce przy starej, walącej się szopie. Walter, co chwilę nerwowo rozglądał się w okół, jakby sprawdzając, czy nikt nie podsłuchuje.
— Myślę, że to była magia — wyrzucił z siebie w końcu.
— Że co?
— Magia. Czarodzieje — powtórzył. — Dom nagle stanął w płomieniach. Tak po prostu. Bum! I wszystko płonie! Ściany, dach, wszystko!
— Nie wygląda. — Z powątpiewaniem spojrzałam na dom.
— No właśnie. — Walt nerwowo pokiwał głową. — A potem strzelił piorun i tak samo nagle, jak się zapaliło to zgasło. Pstryk! I nie ma pożaru. Pierwsze, o czym pomyślałem to magia. Widzisz inne logiczne rozwiązanie.
Nie widziałam. Poczułam zimny pot na karku, moje serce znów zaczęło bić szybciej. Powróciły wspomnienia sprzed roku, ze wszystkich dziwnych rzeczy, które przeżyłam. Do nie dawna żyłam nadzieją, że czarodzieje, Zakon Czerwonego Smoka, który uzurpował sobie prawo do władania ludzkim życiem, jest już przeszłość. Że moje życie odzyskało normalność.
— A gdzie Michelle? — zapytałam drżącym głosem.
Walter przełknął głośno ślinę.
— Nie wiem. Zniknęła. W jednej chwili widziałem, jak ucieka, a w następnej już jej nie było. Nie odbiera telefonu, nie odpisuje na smsy, nie możemy jej namierzyć. Po prostu jakby rozpłynęła się w powietrzu.
— Ale nie… no wiesz… nie wymazała się, prawda?
— Nie. Tata i pozostali nadal ją pamiętają.
Z cichym świstem wypuściłam powietrze. Tego właśnie obawiałam się najbardziej. Że któregoś dnia obudzę w świecie, w którym Michelle po prostu nie będzie.
Choć była moją siostrą, to tak naprawdę znałyśmy się od nie co ponad roku. Pojawiła się jako skutek moich podróży w czasie. Tylko ja i Walter odczuliśmy tę zmianę. Dla wszystkich innych Michi była stałym elementem historii. Znali ją od zawsze.
Na początku było bardzo dziwnie. Ciężko przyzwyczaić się, że osoba, której się zupełnie nie zna, jest kimś bliskim. Jednak z czasem naprawdę zżyliśmy się z młodszą siostrą. Bywało nawet tak, że miałam wrażenie, że naprawdę pamiętam wspólnie spędzone chwile, wydarzenia, o których opowiadała.
A teraz Michelle zniknęła. I wszystko wskazywało, że ma to coś wspólnego z magią.
— Wiesz, jak ją znaleźć? — zapytałam Waltera.
— Aisha nie mogłaby namierzyć jej komórki? Nam się nie udało, ale ona włamała się do NASA.
Pokręciłam głową. Niestety, na razie moja przyjaciółka był nieosiągalna.
— Wymiana w Madrycie. Wraca za miesiąc.
Walt zacisnął usta w wąską kreskę. Jeszcze raz spojrzał w kierunku domu.
— Chyba mam pewien pomysł.
***
Plan, który wymyśliłem, opierał się na domysłach, spekulacjach i wyjątkowej wierze w miejski system monitoringu. Nie zaczekaliśmy, aż strażacy pozwolą nam wejść do domu, tylko przemknęliśmy bocznym wejściem. Zabarykadowaliśmy się w pokoju Michelle. Szybko nacisnąłem kilka klawiszy w ścianie, w duchu modląc się, by prywatny system multimedialny mnie nadal mnie rozpoznawał.
— Witaj, Walterze. W czym mogę Ci pomóc? — Nad biurkiem zamigotał holograficzny ekran.
Zacisnąłem triumfalnie pięść. Ha, czyli Michi jednak nie usunęła moich danych z systemu.
— Wyszukaj w Internecie wszystko pod hasłami Paryż i czerwone błyskawice. Zdjęcia, tweety, wszystko.
— Czerwone błyskawice? — zapytała ze zdziwieniem Pretty.
— Taka błysnęła, gdy dom zgasł — wyjaśniłem szybko. — Raczej nie jest to normalne zjawisko.
— Myślisz, że ma coś wspólnego z magią?
— A masz inny pomysł?
Nie odpowiedziała.
System zaszumiał, a ekran wyświetlił kilkaset różnych obraz. Większości były to zdjęcia, którymi ludzie dzielili się w miediach społecznościowych. Wszystkie przedstawiał czerwone błyskawice nad Paryżem. Nad wieżą Eiffla, Luwrem, Łukiem Triumfalnym, a także kilkoma normalnymi biurowcami czy kamienicami. Co ciekawe, błyskawice miały różne odcienie. Od jasnych, prawie różowych, do zupełnie ciemnych.
Przywołałem w myślach obraz z ostatnich wydarzeń.
— Wybierz, te na których błyskawica jest pstrokato czerwona — poprosiłem system. — Pokarz jak najnowsze.
— Oczywiście, Walterze.
System znów zaczął pracować i sekundę później wyświetlił zdjęcie. Przedstawiało stary budynek z czerwonej cegły, z wysokimi oknami i mosiężnymi oknami. Nad dachem wyraźnie było, ostrą, czerwoną błyskawicę.
— Gdzie to jest?
— Przy Rue Lacordaire. To stara fabryka, którą potem przerobiono na mieszkania, a obecnie zrobiono tam biura, hotel i apartamenty dla turystów — wyjaśnił system.
— Podasz dokładny adres? I jak tam dojechać?
— Już wysyłam na twój telefon.
Zerknąłem na ekran. Specjalnie wyciszyłem tryb holograficzny, ale i tak zobaczyłem cztery nieodebrane połączenia od Julci. Moje serce zabiło mocniej, na moment straciłem kontakt z rzeczywistością.
Nie myśl o tym, nie myśl…
Odciąłem się. Musiałem skupić się na zadaniu.
— Jak niby kolorowe błyskawice mają nam pomóc znaleźć Michi? — Pierrette z powątpiewaniem spojrzała na zdjęcie.
— Ten, kto je wywołał jest też odpowiedzialny za jej porwanie. Ślad prowadzi do fabryki.
— Będzie tam?
— A kto to wie?! Do cholery, to czarodzieje! Równie dobrze mogą już być w Tybecie!
Nawet nie zauważyłem, gdy podniosłem głos. Dopiero, gdy Pierrette skuliła się w sobie i odwróciła wzrok, zorientowałem się, co zrobiłem.
Odetchnąłem głęboko. Skup się Walt. Skup się.
— Przepraszam — mruknąłem. — Przesadziłem.
Uśmiechnęła się smutno. Zsunęła się z łóżka, podeszła i przytuliła mnie ciepło.
— Masz jakiś problem, prawda? — szepnęła. — Dlatego przyleciałeś. Żeby odpocząć.
Nie odpowiedziałem, a ona nie drążyła tematu. Byłem jej za to wdzięczny. Wiedziałem, że prędzej, czy później będziemy musieli porozmawiać, ale na razie nie byłem gotów. Szukanie Michelle pozwoliło mi chociaż na moment zapomnieć o przyczynie mojego przyjazdu, o problemach, przed którymi uciekłem.
O tym, że jestem tchórzem.
— Musimy jak najszybciej sprawdzić tę fabrykę — zarządziłem bez wachania. — Może czarodzieje zostawili jakiś ślad.
— Co powiemy tacie? Już i tak strasznie się martwi…— Zerknęła w kierunku okna.
— Kawałek prawdy, jak zawsze. Michelle wspominała, że może pójdzie na imprezę do znajomych po meczu. Późno się zdecydowała. Napomknęła tacie, ale przy tym zamieszaniu po prostu zapomniał. Jedziemy sprawdzić, czy przypadkiem nie zabalowała za bardzo. Zdarzało się się to przecież wcześniej, prawda?
— Owszem, zdarzało. Uwierzy?
— Gdy byłaś w przeszłości, wierzył w mnóstwo rzeczy.
Kiwnęła głową. Tamte dwa miesiące, gdy leżała nieprzytomna, były czarnym okresem dla naszej rodziny. Próbując znaleźć sposób, by uratować Pretty, wielokrotnie okłamywałem tatę, by nie musiał się też martwić o mnie. Porwanie przez mafię? Spotkanie z czarodziejem? Już i tak miał za dużo na głowie.
Zebraliśmy się w ciągu kilku minut. Wzięliśmy trochę jedzenia, pieniędzy i wodę. Tata bez problemu uwierzył w naszą wymówkę. Był zbyt zajęty panikowaniem. Policja uparcie twierdziła, że jest za wcześnie na zgłoszenie zaginięcia. Nicolas ich popierał. Michelle miewała dziwne pomysły.
Przez całą drogę prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Pretty cały czas wpatrywała się w swoje dłonie i myślała nad czymś intensywnie. Dopiero teraz mogłem przyjrzeć jej się lepiej. Nie wyglądała gorzej niż ostatnio, gdy się widzieliśmy. Była tak samo chuda, wiotka, z bladą jak pergamin skórą. Jedynie na policzkach pojawiły się rumieńce. Ciężko było rzec, czy ze strachu, czy po spotkaniu z Mateuszem.
No właśnie, Mateusz Janikowski. Rok temu, gdy Pierrette była w przeszłości, pewien czarodziej powiedział mi, że mogę nigdy nie odzyskać siostry, że Pretty postanowi nie wrócić. Wtedy myślałem, że ze względu na mamę, za którą przecież tak strasznie tęskniła. Ale z czasem zaczynałem rozumieć, że był ktoś jeszcze. Że Pretty w przeszłości kogoś pokochała. Długo próbowałem dowiedzieć się kogo. Zgadywałem, bo ona sama nie chciała nic powiedzieć.
Teraz już wiedziałem. Czy czułem się z tym dziwnie? Trochę? Nie znałem Mateusza Janikowskiego osobiście, ale pewnie był koło czterdziestki. Równie dobrze mógłby być ojcem Pierrette. Nie miałem pojęcia, czy z nim rozmawiała i ile powiedziała. Wyglądała jednak na w miarę spokojną, więc nie roztrząsałem sprawy.
Pod fabrykę dotarliśmy dobrze po północy. W oknach hotelu nadal paliły się światła, a z restauracji dochodziła wesoła muzyka.
— Jesteś pewny, że to tutaj? — Pretty krytycznym wzrokiem zmierzyła budynek.
— Nie wiem — wzruszyłem ramionami. — To na pewno miejsce ze zdjęcia, ale czy znajdziemy tu Michelle albo jakieś znaki czarodziejów? Zobaczymy.
Zaczęliśmy iść wzdłuż ścian. Musieliśmy wyglądać strasznie dziwnie. Dziewczyna z butlą z tlenem i wymęczony chłopak, chodzący bez wyraźnego celu w kółko. Gdy robiliśmy drugie okrążenie, portier zaczął nam się dziwnie przyglądać. Za trzecim wszedł do recepcji i chyba poszedł porozmawiać z menadżerem.
Oczywiście niczego nie znaleźliśmy. Ściany wyglądały zupełnie normalne. W kilku miejscach sypał się tynk, raz drogę przebiegł nam wychudzony kot. Żadnych oznak magii. Żadnych podejrzanych znaków i ludzi, wyczarowujących błyskawice.
— Chyba jednak się pomyliliśmy — mruknęła Pretty. — Może, to wcale nie była magia.
Westchnąłem cicho. Oparłem się o ścianę i skrzyżowałem ręce na piersi. Zwiesiłem głowę. Nie miałem pojęcia, co robić dalej. Błyskawice były jedynym tropem. Do tego czułem, że właściwym. Wyczuwałem dziwną aurę, unoszącą się w okół fabryki. Jakby głęboko w sobie skrywała tajemnice.
— Może spróbujemy wejść do środka? — zaproponowałem. — Ten facet i tak zaraz zrobi nam awanturę. — Wskazałem głową w stronę portiera, który znów pojawił się przy wejściu. Wyglądał na mocno podenerwowanego.
— Jak chcesz go przekonać, żeby nas wpuścił?
— Oh, to proste! — Lekceważąco machnąłem ręką. — Przecież jestem Walterem Antiga! Złotym dzieckiem francuskiej koszykówki! Wszyscy mnie kochają!
„Bo nie wiedzą, że jestem tchórzem” dodał gorzko głos w mojej głowie.
Odrzuciłem stanowczo tę myśl. Wygładziłem kurtkę, przylizałem włosy i przywołałem popisowy uśmiech numer pięć. Byłem gwiazdą. Byłem genialny. Ludzie mnie uwielbiali.
A potem nad hotelem błysnęło i zapadła ciemność.
Cześć, hej i czołem! Z przyjemnością ogłaszam, że moja wena nadal ma dobry okres, więc udało mi się wcześniej skończyć rozdział. Wstawiam go z czystą przyjemnością. Można powiedzieć, że w końcu zaczyna się poważna akcja. I szczerze? Już nie mogę się doczekać Waszych teorii.
Adios!
Violin
Pojawienie się na tym świecie Michelle nie mogło przejść bez echa. Czasoprzestrzeń "trochę" się zachwiała i teraz widać tego skutki. Pretty ratowała małżeństwo swoich rodziców, co zaowocowało przeżyciem przez nich drugiej miłości oraz niespodzianką w postaci Michelle. Nie dziwię się dziewczynie, że jest kompletnie zdezorientowana i nie może uwierzyć w słowa Ezekiela. Kto na jej miejscu by mógł? Była przekonana, że śni i nic nie było w stanie zmienić jej myślenia. Ezekiel jest zaniepokojony jej stanem i wydaje się być w tym szczery, ale czy na pewno? Czy na pewno jego zadaniem jest ratowanie Michalle, czy wręcz przeciwnie? Znowu tyle pytań bez odpowiedzi ^^ Gdy dziewczyna znów się obudzi na pewno dalej będzie w szoku i jestem ciekawa, czy w końcu uwierzy w to, co się wokół niej dzieje. Bo to nie jest normalne.
OdpowiedzUsuńPretty była rozbita po spotkaniu z Mateuszem, ale temu też się nie dziwię. W końcu stanęła w oko w oko ze swoją miłością. Miłością, która jest przekonana, że Penny nie żyje. To musiało być dla niej ciężkie przeżycie. Zadręcza się myślami, zastanawia się, ale nie znajduje żadnych sensownych odpowiedzi. Czy ich rozdział jest zamknięty? Nie wydaje mi się ^^ Przecież ich historia nie może się tak skończyć!
Jakby Pretty było mało zmartwień to jeszcze zwaliła się jej na głowę informacja o tajemniczo płonącym domu i zniknięciu młodszej siostry. Walt ma rację, musiała stać za tym magia, bo na ten moment nic innego nie przychodzi mi do głowy. Pretty posłuchała brata i wspólnie wcielili jego plan w życie. Plan, który początkowo nie przyniósł żadnych rezultatów. Jednak później... Znowu ta błyskawica! Mam mętlik, bo nie wiem czego się mogę spodziewać... Pewnie wszystkiego! :D
Pretty od razu zauważyła, że z Waltem jest coś nie tak, ale nie naciskała. Zna brata, łączy ich szczególna więź i wie, że dowie się wszystkiego w odpowiednim czasie. Czas, ach ten czas ^^
Walt... Robi coś, aby znaleźć kolejną siostrę, a tymczasem dobija się do niego zaniepokojona Julcia. Mam nadzieję, że wkrótce się dowiem, co nim kierowało, bo nadal jestem w szoku, że zdecydował się na taki krok.
Czekam na nowość i przy okazji raz jeszcze zapraszam na Masona :)
Pozdrawiam :)
Szczerze? Uwielbiam pytania bez odpowiedzi xd Zawsze jak piszę, to najpierw daje czytelnikowi mnóstwo tajemnic, a potem powolutku je rozwiązuje. Ot, taki styl.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam
Violin
Zacznę od Ezekiela. Kurczę nie mam pojęcia czy mu wierzyć czy nie. Twierdzi że jest tutaj by chronić Michelle przed Zakonem. Niby wydaje się szczery , ale ja do końca nie jestem przekonana co do jego prawdomówności.
OdpowiedzUsuńMichelle jest całkowicie zdezorientowana tym co się wydarzyło. No i ja jej się zupelnie nie dziwię. W jednej chwili była z rodziną. A w drugiej jest zamknięta w jakimś miejscu z zupełnie obcym mężczyzną.
Mam nadzieję że Ezekiel jest naprawdę po jej stronie.
Pretty jest całkowicie zagubiona po spotkaniu z Mateuszem .Ciągnie ją do niego, ale zdaje sobie sprawę z tego jak trudne będzie wyjaśnienie mu wszystkiego.
I przecież nikt nie zagwarantuje jej , że Mateusz we wszystko uwierzy. Nie zazdroszczę jej sytuacji w której się znalazła.
Walt razem z Pretty pojechali szukać Michelle. Chłopak mimo że jest teraz całkowicie zagubiony, całkiem dobrze kombinuje. Od razu połączył błyskawica że zniknięciem siostry.
Szkoda tylko że rozbłysła kolejna. A Ty znów skończyłaś rozdział i mamy czekać z niecierpliwością na to co stało się z naszą dwójką😉
Pozdrawiam Cię cieplutko. Przepraszam za ewentualne literówki Ale pisze z telefonu😉
Tia... tak już mam, że lubię kończyć w najmniej spodziewanych momentach. Czasami trzeba potrzymać czytelnika w napięciu ;)
UsuńPozdrawiam
Violin
Tak jak sądziłam, za zniknięciem Michelle stoi Ezekiel. Ciekawi mnie jednak czy to on "wywołał" pożar czy to może sprawka Zakonu, a on jedynie uratował dziewczynę. Teraz przynajmniej wiemy dlaczego ją obserwuje i na całe szczęście nie jest tym złym typem. Ale jak owi niestety istnieją i chcą pozbyć się Michelle. Błąd w czasie ... jakby nie patrzeć jest w tym sporo prawdy. W końcu w "pierwotnej" historii ich rodziny Michelle nigdy nie istniała. Była dobrym skutkiem podróży Pretty w czasie. Ale dlaczego jej obecność tak bardzo przeszkadza Zakonowi skoro nie wprowadza zamętu jak na ten przykład taka Krokodylica Amelia ^^ chyba tak dla zasady chcą się jej pozbyć. Regulamin taki mają, czy coś. Są jednak czarownicy, tacy jak Ezekiel, którzy stają w obronie "błędów" i starają się je chronić. Niekończąca się walka dobra ze złem.
OdpowiedzUsuńPrzy pierwszej części historii o bliźniakach Pretty i Walter działali osobno. Teraz będą pracować ramię w ramię co bardzo mi się podoba :) Jestem pewna, że prędzej czy później siostra z niego wyciągnie dlaczego zwiał ze Stanów i przed czym tak na prawdę ucieka. W końcu jest jego bliźniaczką i wyczuwa, że coś jest nie tak. Ciekawi mnie, czy Michelle zniknęła na dłużej. Bo w takim przypadku nie tak łatwo będzie oszukać Stephana. I nie wiedząc dlaczego chodzi mi po głowie myśl, że będziemy mieć powtórkę z rozrywki i rodzina powoli będzie o niej zapominać. Oprócz oczywiście bliźniaków ^^ znając jednak moje tropy, jestem bardzo daleko od odgadnięcia prawdy haha. Dlatego czekam na nowość :)
Ogólnie z Amelią i ingerowaniem czarodziejów, to jest bardziej skomplikowana sprawa. Ale na wyjaśnienia jeszcze przyjdzie czas.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz
Pozdrawiam
Violin
Haha! Chociaż raz jakaś teoria mi się sprawdziła, choć obstawiałam, ze Ezekiel jest tym złym. A tu prosze! Bedzie przystojnym, umięśnionym ochroniarzem! Nie wiem czemu Michi jest tak negatywnie nastawiona, co moze pojsc nie tak? No dobra, dla mnie magiczne dziwactwa są już zupełnie normalne.
OdpowiedzUsuńPoza tym lubię Ezekiela, przypomina mi Castiela z supernatural, zwlaszcza po tych bułkach ❤️
Nawet nie wyobrażasz sobie jak miło mi się czyta współpracę Pretty z Walterem. Uwielbiam ich i w sumie bawi mnie, gdy mowia o magii i mistycznych zakonach jakby to byla jedna z najbardziej oczywistych rzeczy na swiecie. Chcialabym kiedys zobaczyc jak mowia o tym Stephanowi XD
Chciałabym juz wiedziec, co sie dzieje z Walterem. Moje serduszko krwawi widzac jego depresyjny stan. Czemu niby jest tchórzem? Julcia jest w ciazy i uciekl?
Kurde, po akcji z mafią ciezko mi sobie wyobrazić co spowodowało jego nagla ucieczkę i 'tchórzostwo'.
Komentarz pisany na telefonie, mam nadzieje, ze nic nie wyb
I wybuchło xDD
UsuńTo ja dopiszę jeszcze ze pozdrawiam bardzo serdecznie, nie chce mi sie usuwać komentarza i dopisywać xD
Eh, wiesz, że nigdy nie oglądałam Supernatural? Tylko ten odcinek z Scoobym Doo. Chyba będę musiała to w końcu nadrobić.
UsuńTchórzostwo Waltera niedługo się wyjaśni. I coś czuję, że nikogo specjalnie nie zaskoczę.
Bardzo dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam
Violin
Jestem ciekawa czy Ezekiel mówi prawdę, że jest po to, żeby chronić Michi... Na pewno wszystko wyjdzie z czasem, ale jeżeli jest dobrą osobą, to moje początkowe podejrzenia względem jego były błędne. Teraz również rozumiem, dlaczego najmłodsza pociecha Antigów ma swój osoby wątek w kontynuacji historii. Pretty uratowała małżeństwo rodziców, jego owocem była Michi, ale to musiało zaburzyć czasoprzestrzeń.
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy Polly z Walterem odnajdą najmłodszą siostrę, a może odkryją zupełnie coś innego? Z Tobą wszystko jest możliwe, także czekam.
Do następnego, pozdrawiam
Oj, tak już wielokrotnie przekonywałam się, że czytelnicy często zupełnie nie spodziewają się tego, co ma nastąpić. Cóż poradzę, że lubię zaskakiwać.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam
Violin
"Przecież zajęcia z chorób wenerycznych są najfajniejsze na świecie" rozwaliło mnie totalnie :D acha, spoko :P
OdpowiedzUsuńMoment z Michelle i tym Azjatą był fajny, przyjemnie się czytało.Dobrze, że pojechali szukać zagubionej owcy :>
Pozdrawiam!
Czarodzieje dowiedzieli się o istnieniu Michelle, co może mieć dla niej fatalne konsekwencje. Skoro uznali ją za błąd w czasie na pewno będą próbowali ją zlikwidować. Ten cały Zakon coraz bardziej działa mi na nerwy. Nie dość, że przez błędy czarodziejów cierpią nieiwnni ludzie, to teraz jeszcze Michelle ma ponieść konsekwencje ich czynów? Co za skończeni egoiści...
OdpowiedzUsuńDobrze, że przynajmniej Ezakiel należy do osób, które chcą się temu przeciwstawić. Nadal nie wiem, czy można mu w pełni ufać, ale na razie wydaje się być w porządku. Może jest trochę dziwny i nie bardzo orientuje się w rzeczywistym świecie. Mimo to obdarzyłam go sympatią.
Nic dziwnego, że Michelle nie może uwierzyć w tłumaczenia Ezakiela i uważa całą tą sytuację za sen. Przecież chyba nikt normalny nie byłby w stanie od razu dać wiary takiemu czegoś.
Jedynie Pierette i Walter od razu zorientowali się, że przeszłość znów daje im o sobie znać. Tym razem w postaci zaginięcia ich siostry. Od razu wyruszyli na jej poszukiwania i nie mogę się już doczekać ich wyniku.
Naprawdę mocno współczuję bliźniakom. Nie dość, że muszą zmagać się tyloma sekretami, mają problemu w swoim życiu uczuciowym, to teraz jeszcze otrzymali kolejny cios.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Zakon jest jaki jest, ale przecież w każdym opowiadaniu musi być ktoś zły, co nie? A jeśli chodzi o Ezékiéla, to i jego historia prędzej czy później się wyjaśni.
UsuńBardzo dziękuję za komentarz
Pozdrawiam
Violin